Zdecydowanie brzmi mało poetycko. Oryginał bardziej poetycko oddaje charakter nadchodzącej pory roku. Problem w tym, że nawłoć i mimoza to dwie zupełnie odmienne rośliny. Nawet ze sobą nie spokrewnione. Nie wiem, jaka jest prawdziwa historia tego galimatiasu z nazwami, ale cofając się od mimozy do nawłoci, mogę jakąś przybliżoną hipotezę tej pomyłki wysnuć.
Oczywiście całe powszechne zamieszanie wynika z wiersza Juliana Tuwima, który Czesław Niemen zaśpiewał w tak przejmujący sposób, że pozostał z nami w postaci szlagieru do dziś. Co więcej, czasami nawet trudno skojarzyć tekst z jego twórcą, a przypisuje się go odtwórcy. Przejdźmy jednak do tego skąd to zamieszanie.
Julian Tuwim w 1939 wyemigrował przez Rumunię, Włochy do Francji. W obliczu kapitulacji Francji (1940) i osobistego zagrożenia, następnie udał się przez Hiszpanię do Lizbony, skąd z kolei dotarł do Rio de Janeiro, by 1942 trafić do Nowego Jorku (gdzie spędził pięć lat). Wspominam o tym, nie bez przyczyny. Warto zwrócić uwagę na jego obecność we Włoszech, czy w Hiszpanii, gdzie mamy do czynienia ze zdecydowanie cieplejszym klimatem niż nasz polski.
Co z tymi roślinami? Wróćmy do mimozy, a raczej do Mimozy i popatrzmy na nią od strony botanicznej.
Mimoza, czułek (Mimosa) to rodzaj tropikalnych roślin powszechnie występujących w Ameryce Południowej i na wyspach Oceanu Spokojnego. U nas spotykana głównie w hodowlach domowych doniczkowych. Tradycyjnie zaliczana do podrodziny mimozowych Mimosaceae w rodzinie bobowatych Fabaceae s.l.. Od 2017r. mimozowe zostały umieszczone w podrodzinie brezylkowych Caesalpinioideae.

Jak widać na rycinie, trudno doszukać się w niej podobieństwa do naszej nawłoci pospolitej, czy chociażby nawłoci kanadyjskiej… Niewątpliwie jednak, jest delikatna już na samo spojrzenie. Jak widać poniżej, w przypadku mimozy wstydliwej, kwiaty mimozy nie chcą być w żaden sposób zbliżone swoim pokrojem do nawłoci.


Wiele gatunków mimozy wyróżnia się niezwykłą czułością na dotyk, czyli tzw. tigmotropizmem. W chwili dotyku roślina reaguje zamykaniem (składaniem) liści, są to ruchy sejsmonastyczne. Listki odcinków drugiego rzędu składają się do góry i stykają ze sobą górnymi powierzchniami, całe odcinki zbliżają się do siebie, a ogonek wiotczeje i zwisa. Również brak światła słonecznego wywołuje tę samą reakcję. Najkrótszym czasem reakcji na bodziec (dotyk) cechują się liście mimozy wstydliwej, której listki potrafią złożyć się już w 0,08 sekundy. Powrót do pełnego rozłożenia liści nie jest już jednak tak szybki i może zajmować nawet 15–20 min. Na czas powrotu do ułożenia podstawowego liści ma również temperatura i im ta jest wyższa tym powrót jest szybszy. Niestety nie posiadam na razie tej roślinki, w związku z czym posiłkuję się zdjęciami z Internetu.
Tytuł o nawłoci, a piszę o mimozie i to na wstępie. Nie bez przyczyny. Namieszał nam w nazewnictwie Czesiu Niemen, a raczej Julek Tuwim, oj namieszał. Powoli dojdziemy do sedna skąd to zamieszenie mogło się wziąć.
Ale w jaki sposób Tuwim mógł pomylić liliowe drobne kwiaty z żółtą nawłocią? Ano mógł, ponieważ najprawdopodobniej nasza nawłoć olbrzymia, a może i kanadyjska, występuje w kępach i jej żółte kwiaty mogą przypominać grona… akacji srebrzystej. Przy czym sama akacja srebrzysta występuje również w naturze w Hiszpanii, czy we Włoszech (tak piszą, nie sprawdziłam własnoocznie), a oba te kraje nie są obce Tuwimowi, o czym wspomniałam wyżej. Przejdźmy jednak do samej akacji srebrzystej, która jest mimo wszystko, choć po części spokrewniona z mimozą.
Akacja srebrzysta (Acacia dealbata L.), określana też bywa jako srebrne witki, lub mimoza (znowu ta mimoza… prawda?), czy mimoza złota. Jest gatunkiem rośliny z rodziny bobowatych i podrodziny brezylkowych (dawniej określanych jako mimozowate). Roślina ta pochodzi z Australii. Uprawiana jest również w Nowej Zelandii, Ameryce Północnej i Europie. Jest to drzewo o drobnych żółtych, kulistych kwiatach, zebranych w grona.

Jak widać z mimozą właściwą, łączą się przynajmniej w obrębie podrodziny botanicznej, bo z wyglądu bynajmniej kuzynek nie przypominają. Tu też zdjęcie pochodzi z Internetu, gdyż w naszym rodzimym klimacie, Akacja srebrzysta występuje jedynie najprawdopodobniej w szklarniach ogrodów botanicznych. Nie miałam okazji jej oglądać, więc to tylko kolejne powielanie informacji z „drugiej ręki”. Co jeszcze – jest ona bardzo popularna we Włoszech, jako kwiat cięty, wręczany kobietom – tam gdzie my mamy swoje goździki i tulipany, Włoszki mają właśnie akację srebrzystą… błędnie zwaną mimozą. Czyli nie tylko Czesław miał nie po drodze z botaniką…
O i jak to się ma do naszej Nawłoci, ta cała botanika?
Nawłoć (Solidago L.) to rodzaj roślin z rodziny astrowatych (!!!), do którego należy około 100 gatunków. Większość z nich występuje w Ameryce Północnej, kilka tylko gatunków pochodzi z Europy, Azji i Ameryki Południowej. Niektóre gatunki (m.in. nawłoć kanadyjska) przywiezione z Ameryki do Europy zadomawiają się i zagrażają rodzimej roślinności. Gatunkiem typowym jest Solidago virgaurea L.


Opisy botaniczne oczywiście dla ułatwienia, i ze względu na popularność pochodzą z Wikipedii. Wiele osób i tak właśnie tam będzie szukać odniesienia do tego co piszę, więc, faktycznie próby potwierdzenia opisu botanicznego, będą pozytywne. Zdjęcia nawłoci pospolitej są moją prywatną własnością, trudno je więc będzie znaleźć. To samo dotyczy poniższego zdjęcia nawłoci kanadyjskiej lub jej mieszańca z nawłocią olbrzymią. Wybaczcie, ale akurat zdjęcie poniższe pochodzi z jesieni roku 2018 i nie jestem w stanie dziś przypomnieć sobie, która została uwieczniona. Natomiast istnieje duże prawdopodobieństwo, że właśnie te panie, rosnące w dużych skupiskach, mogły Tuwimowi przywoływać na myśl akację srebrzystą… a skoro tamta jegomościanka została nazwana błędnie mimozą, to i on swoje żółte nostalgie jesieni mimozą określił…

Wracając do botaniki – rodzina bobowatych, a rodzina astrowatych – to jednak dwie różne rodziny o czym warto pamiętać. O ile nie miałabym nic przeciwko, aby nawłoć nazywać, chociażby wedle nazw regionalnych, czy zwyczajowych, o tyle jestem przeciw powielaniu określania jej mianem mimozy. Mimoza jest piękną rośliną sama w sobie, niezależną, choć rosnącą daleko, a czasem w doniczce. Zasługuje jednak aby ją doceniać i o niej pamiętać. Więc niech mimoza zostanie mimozą, a nawłoć nawłocią. Tym bardziej, że różni je nie tylko wygląd, ale też wszystko to co kryją w sobie, ale o tym będzie innym razem. Dziś warto zapamiętać, że każda roślina ma swoją nazwę, a jej zapożyczanie w odniesieniu do innych może przyczynić się do tego, że zagnie w gąszczu pomyłek, a tego byłoby szkoda.
Na koniec jeszcze tylko okładka podręcznika z roku 1932 napisanego przez Jana Biegańskiego z piękną nawłocią pospolitą po lewej stronie.
